Są pomiędzy nami. Często ich nie zauważamy.
Mijamy ich codziennie na korytarzu szkolnym i zupełnie nie zdajemy sprawy, że to
ludzie wyjątkowi. Jedną z nich jest z pewnością Klaudia Osińska (ucz. kl.
II A LO), która udzieliła pomocy ofiarom wypadku. Jej odwaga, trzeźwość umysłu i
zdecydowanie zasługują na najwyższy podziw. Sama relacjonuje to następująco:
"To był czwartek 11 X 2007 r., godz. ok.
7.40. Przygotowywałam się do szkoły, kiedy nagle rozległ się odgłos piszczących
opon i głośny trzask. Podeszłam do okna i zobaczyła, że na pobliskim
skrzyżowaniu 2 samochody zderzyły się ze sobą. Nie zastanawiając się, czym
prędzej pobiegliśmy tam razem z tatą. Jadący od strony Suwał bus nie zatrzymał
się na znaku "stop" i uderzył w bok samochodu osobowego, który jechał prosto i
miał pierwszeństwo przejazdu. Widok był szokujący: bus znajdował się dosłownie
"w drzewie", a kierowca nie mógł sam wydostać się z samochodu. Pasażer osobówki
leżał na ziemi (najprawdopodobniej pod wpływem silnego uderzenia został
wyrzucony z auta). Obok niego znajdował się mężczyzna, który wzywał karetkę
pogotowia i trzymał palce w buzi poszkodowanego, gdyż ten dławił się własnym
językiem. Natomiast kierowca samochodu osobowego nie odniósł poważniejszych
obrażeń.
Mój tata pobiegł do człowieka w busie, nie można było go
wydobyć, więc kazałam jakiemuś panu stojącemu obok zadzwonić po straż pożarną.
Ja zajęłam się rannym leżącym na ziemi. Ktoś powiedział
mi, że to Robert S., który jest moim dobrym znajomym. Nie poznałam go, ponieważ
miał bardzo mocno rozbitą głowę i pokaleczoną twarz. Dookoła było dużo krwi. Był
on przytomny, lecz w szoku. Cały czas do niego mówiłam, żeby się nie martwił,
leżał spokojnie i że zaraz przyjedzie pogotowie.
Jakiejś dziewczynie kazałam biec do ośrodka zdrowia po
lekarza. Następnie do rany przyłożyłam chusteczki, aby zatamować krwawienie. Nie
było widać, aby mężczyzna miał jakieś złamania, czy inne krwotoki oprócz
wspomnianej rany głowy. Nagle pojawił się krwotok z nosa, a Robert zaczął się
dusić i panikować. Przewróciłam natychmiast jego głowę na bok i go uspokoiłam.
Po paru minutach nadleciał helikopter medyczny, przyjechała karetka pogotowia i
ofiarami wypadku zajęli się lekarze. Udzieliłam im też informacji, że
poszkodowany, którym się zajmowałam jest chory na cukrzycę.
Odchodząc, odsunęłam też kilku gapiów - powiedziałam, że
są już lekarze i nie należy im przeszkadzać. Do szkoły zawiózł mnie tata, gdyż
spóźniłam się na autobus."
Postawa Klaudii zasługuje na podziw i
należy pogratulować jej tak zachowania spokoju oraz fachowo udzielonej pomocy.